Polonia semper fidelis. Wywiad....


 

Podczas wywiadu przed kamerą filmową ks. Benedykt Grzymkowski zachowywał się swobodnie. Nie czuł zdenerwowania, nie widać było tremy. Miałem wrażenie, że obcuję z kimś, dla kogo świat filmowy nie stanowi problemu, jak celebryci lub prawdziwi aktorzy.

- Za chwilę zobaczycie prawdziwą gwiazdę filmową! – rzekł do mnie dzień wcześniej ks dr Zdzisław Malczewski z humorem, którego trzeba się było nauczyć . Powiedział to wieczorem, gdy jedliśmy kolację na plebanii kościoła Św. Jana Chrzciciela w Kurytybie, a więc tam dokąd przybyłem z Sao Paulo razem z moim towarzyszem podróży, Jarkiem Fischbachem. Realizowaliśmy wyprawę pod nazwą Nuevo Mundo, polskim szlakiem w Ameryce Południowej.  – To z nim powinniście przeprowadzić wywiad, nie ze mną, to prawdziwa legenda wśród Polonii w Brazylii – dodał ks Malczewski – zresztą co ja będę opowiadał, przekonacie się sami.

W trakcie oczekiwania ks Benedykta, który celebrował odprawianie mszy w kościele parafialnym przy Rua Guilherme Ihlenfeldt 1037, wypytywałem ks Malczewskiego o Polonię w Brazylii. Z uwagą wsłuchiwałem się w każdą opowieść i pamiętam, że szczególnie zainteresowała  mnie historia grupy polskich imigrantów, którzy przeszli pieszo plażą, wzdłuż Oceanu, prawie 2 tysiące kilometrów w poszukiwaniu swojego miejsca w Ameryce Południowej. Przeszli pieszo trasę pomiędzy Santos w Brazylii, a Buenos Aires w Argentynie. Niesamowity wyczyn! Zanim dopytałem o szczegóły, usłyszałem kroki na korytarzu i w drzwiach ujrzałem nie wysoką, uśmiechniętą  postać w ciemnych okularach.

- Oto nasza gwiazda! – rzekł ze swadą w głosie mój dotychczasowy rozmówca. – Ksiądz Benedykt!

Przed wizytą w Kurytybie wiele słyszałem o Polskiej Misji Katolickiej i wiedzałem, że jej rektorem od roku 1976 był ks Benedykt Grzymkowski, a po zakończeniu sprawowania  tej ważnej funkcji  jego następcą został ks dr Zdzisław Malczewski.

- A panowie z jakiego miasta w Polsce? – zapytał ks Benedykt. Gdy dowiedział się, że pochodzę z miasta Łodzi, zdjął okulary, prześwietlił mnie swoim łagodnym spojrzeniem i  rzekł: - Filmowe miasto, to tam kręcili Ziemię Obiecaną, czyż tak?

Ziemią Obiecaną dla tysięcy polskich emigrantów, zwłaszcza dla polskich chłopów, była Ameryka Południowa, a szczególnie Brazylia. Dlaczego właśnie Brazylia? Pragnąc odpowiedzieć na to pytanie należy przypomnieć początki. Otóż, przyczyny leżały w korzystnych przemianach zachodzących w tej postportugalskiej kolonii, gdzie jedno z haseł narodowowyzwoleńczych XIX wieku brzmiało: „rządzić, znaczy zaludniać”. Rządzący Brazylią zdawali sobie sprawę z bardzo słabego zaludnienia kraju, co stawało na przeszkodzie do modernizacji gospodarki i upodobnienia się do Europy. Zniesienie niewolnictwa spowodowało nagły niedobór siły roboczej i jedyną alternatywą było dla Brazylii sprowadzenie najemników lub osadników właśnie z Europy. Otwarcie granic dla ludności wiejskiej stało się koniecznością, domagali się tego plantatorzy kawy oraz prężnie rozwijające się miejskie aglomeracje. Wszędzie brakowało rąk do pracy.

 

Od roku 1884, aż do wybuchu I Wojny Światowej  rząd Brazylii zdecydował się pokrywać całość kosztów związanych z procesem imigracyjnym osadników z Europy, w tym z Polski, a na szczególną uwagę zasługuje tutaj odezwa prezydenta stanu Parana, barona Alfreda d’Escragnoll Taunay, znana pod nazwą „List do Polaków”. Odezwa ta, ogłoszona w prasie w roku 1885 i powielona w dziesiątkach tysięcy egzemplarzy, nawiązywała do trudnej sytuacji chłopów polskich z Królewca i Poznania, a także z Warmii i Mazur, Pomorza i Śląska, gdzie zaborcy za wszelką cenę starali się pozbawić Polaków własności do domów, mieszkań i ziemi.

 

„Rodacy wasi w Europie- pisał prezydent Parany – są ciągle jeszcze skazywani na niedolę i cierpienie…W Królewcu przeszło tysiąc Polaków zostało zmuszonych do pośpiesznego opuszczenia miasta, tracąc niemal całe swoje mienie…Podobnie dzieje się w Poznaniu, gdzie setki nieszczęśliwych, wśród nich starcy, niewiasty i dzieci, zostały wyrzucone ze swych domów na zasadzie ustaw i nakazów, nazywanych nawet przez dzienniki berlińskie…barbarzyńskimi i niegodnymi naszego stulecia”.

 

Prezydent Parany potępił pruskie okrucieństwo i ofiarował prześladowanej ludności polskiej gościnę na brazylijskiej ziemi, którą określił jako Ziemię Obiecaną. Wezwał także tych Polaków, którzy mieszkali od lat w Brazylii, aby bezwłocznie wysyłali listy do swych krewnych i znajomych w Polsce, i zachęcali ich do przyjazdu.

 

- Polscy chłopi, nie wiedzieli co się dzieje po drugiej stronie Oceanu – rzekł do kamery filmowej, podczas wywiadu, ks Bendykt Grzymkowski. - Wiedza na temat Brazylii w społeczeństwie polskim w II Połowie XIX wieku była znikoma, jednak pędzeni głodem i poniewierką we własnym kraju, bardzo szybko przyswajali sobie wszelkie wiadomości na temat bezpłatnego nadawania ziemi w obcym państwie i darmowej do niego podróży. To była prawdziwa gorączka…

 

W czasie wywiadu ks Benedykt ani razu nie zająknął się i nie przerwał. Jakby wiedziony jakąś wewnętrzną siłą, mówił ciekawie i na temat,  prawie jak wykształcony aktor. Słuchałem tej fascynującej opowieści z wielkim zainteresowaniem.

 

- Fakt, że Polska nie istniała na mapach świata – kontynuował-  był dla polskich imigrantów czynnikiem wyjątko złym, ograniczającym pole działania. Inaczej niż na przykład w przypadku Włochów lub Niemców, za którymi stała siła państwa i atrakcyjny obraz ich kraju. W przypadku Polaków traktowano przybywające do Brazylii grupy uchodźców jako tych, którzy nie posiadają sztandarów. Często nie mieli do kogo się udać po pomoc lub poradę, niewykształceni i nie znający języków, wpadali w pułapkę lokalnych przepisów i wyzysku. Często otrzymywali wielokrotnie mniejszą płacę za wykonaną pracę od innych imigracyjnych narodowości. Kto wie, czy pomoc państwa brazylijskiego nie byłaby większa lub nie stworzono by im lepszych warunków do osiedlania się lub znalezienia pracy, gdyby państwo polskie istniało?

 

Z dalszej części opowieści dowiedziałem się, że polskich imigrantów otoczył opieką kościół. To księża, pośród tej wielkiej masy polskich wychodźców, złożonej w większości z prostych i niewykształconych chłopów, byli przez dłuższy czas jedyną inteligencją zdolną im pomóc i nauczyć czegokolwiek. Pośrednicząc między ludnością miejscową, a państwową wcielali się księża w funkcję adwokatów, doradców, opiekunów, tłumaczy i nauczycieli. Wypełniali więc funkcje o wiele szersze niż w Ojczyźnie,  uświadamiali jednocześnie kolonistom skąd pochodzą i jaką mają przynależność, zmniejszając jednocześnie ich zagubienie w obcym otoczeniu.

 

- Oczywiście, sytuacja zmieniała się wraz z rosnącą świadomością polskiej diaspory – rzekł po krótkiej przerwie ks Benedykt. A ja wykorzystałem tę przerwę na zmianę karty pamięci w mojej kamerze filmowej, którą ustawiłem na statywie w pokoju z wielkim obrazem Matki Boskiej. To pod tym obrazem siedział podczas wywiadu ks Benedykt. - Polacy zauważyli konieczność kształcenia się – mówił dalej - kształcenia się w kierunku poznawania języka portugalskiego, a także zakładania własnych firm oraz zdobywania zawodów, które posiadały prestiż. Jednak najbardziej istotna zmiana w postrzeganiu polskiej diaspory w Brazylii  nastąpiła dopiero pod koniec XX wieku, a więc w okresie wyboru kardynała z Krakowa- Karola Wojtyły na papieża. To Błogosławiony Jan Paweł II, wywindował – można by rzec - mieszkańców polskiego pochodzenia w różnych krajach na świecie, w tym także w Brazylii, na sam szczyt w społecznej hierarchii.  To wielka zasługa i bezcenna rola jaką odegrał pontyfikat papieża – Polaka, w życiu wielomilionowej rzeszy polskich imigrantów na całym świecie!

 

Wywiad przed kamerą z ks Benedyktem Grzymkowski trwał ponad godzinę, a jeszcze dłużej trwały poza kulisowe rozmowy na temat pobytu Ojca Świętego w Kurytybie. Wyraźnie mój rozmówca był zafascynowany osobą Papieża- Polaka. Podobnie jak ja. Wyczuliśmy pomiędzy sobą tę pozytywną energię, kilka minut później mogłem zajrzeć do prywatnego albumu ks Benedykta, w którym zachowane były zdjęcia Jana Pawła II z jego wizyty w stolicy stanu Parana.

 

- Jana Pawła II witałem osobiście! -  podkreślił z dumą  ks Benedykt i szybko dodał: - Na stadionie w Kurytybie zgromadziło się tamtego dnia ponad 70 tys.  osób. Spotkanie z naszym papieżem transmitowano na całą Brazylię, to było wielkie i doniosłe wydarzenie. I miało wielki wpływ na ożywienie życia religijnego w tym kraju. Wzrosło zapotrzebowanie na msze w języku polskim.

Przeglądając zdjęcia z albumu pomyślałem, że dotykam historii, której wcześniej nie znałem. Jakże blisko Jana Pawła II byłem wówczas, blisko mojego Papieża, któremu tak wiele zawdzięczałem.

- Nie lubię narzekać – rzekł łagodnym głosem ks Benedykt - ale brakuje mi Jego obecności.  Dzięki papieżowi Polacy w Brazylii i nie tylko, można powiedzieć- na całym świecie, mogli z odwagą podnieść głowy, manifestując i cieszyć się swoim pochodzeniem. Od tego czasu rozpoczął się proces  odkrywania Ojczyzny ojców i dziadków wśród młodych. To ważne, albowiem w szóstym, siódmym pokoleniu często nie pamięta się o Ojczyźnie przodków. A polskie organizacje? Zyskały na znaczeniu i zaczęto się wreszcie z nimi liczyć, co w przeszłości nie zawsze było zjawiskiem powszechnym.

Opowieści ks Benedykta bardzo mnie zainteresowały. Poznałem życiorys byłego rektora Polskiej Misji katolickiej i jego historię życia na brazylijskiej ziemi.

- Zaiste, wspaniały życiorys! – podkreśliłem.

- Dziękuję! To nic wielkiego – rzekł mój rozmówca-  zwykła  praca. Brazylia jest moją drugą Ojczyzną,  a dzięki Janowi Pawłowi otrzymałem dodatkowy impuls…O proszę, tutaj, znajduje się obraz Matki Boskiej, który darował Polakom ze stanu Parana w roku 1980  Ojciec Święty. Obraz wędrował od wsi do wsi i był wszędzie tam, gdzie nie mógł dotrzeć nasz papież. A teraz wisi w  naszym kościele i można go obejrzeć.

Wizerunek Matki Boskiej namalowany na płótnie był wielki, prawie na pół ściany i wisiał w hallu na plebanii. Ksiądz Grzymkowski  podszedł do obrazu i musnął go dłonią.

- To nasz największy skarb! – rzekł z nieukrywaną radością. – My, Chrystusowcy jesteśmy jej wierni, bo przecież była matką samego Jezusa Chrystusa. Codziennie dodaje nam sił do dalszej posługi, bo w Brazylii jest  wciąż wiele do zrobienia.

- Zarówno tutaj, jak i w Polsce! – pomyślałem i dodałem na głos: - A czy Polacy są wierni?

- Polonia semper fidelis!- uzyskałem w odpowiedzi. Ks Benedykt powiedział to niezbyt głośno, ledwie słyszalnie, a  potem uśmiechnął się i tak go zapamiętałem. 

Tej nocy nie mogłem zasnąć, bo układałem sobie w głowie filmowe kadry do filmu, który pragnąłem zrealizować, a jednym z jego bohaterów, przyrzekłem to sobie, z pewnością będzie św.p. ks Benedykt Grzymkowski.

 

Mirosław OLSZYCKI

 

 

Adres

Av. Presidente Franklin D. Roosevelt, 920
Porto Alegre-RS | CEP 90230-002

Kontakt:

Tel.: (51) 99407-4242
(51) 3024 - 6504


email: revista@polonicus.com.br