Tożsamość środowisk polonijnych w brazylijskich parafiach Towarzystwa Chrystusowego


 

Tożsamość środowisk polonijnych w Brazylii jest wdzięcznym tematem badań[1]. Spotkania z potomkami Polaków w trzecim czy czwartym pokoleniu, mówiących nadal w języku polskim (w przypadku ludzi starszych nawet lepiej niż po portugalsku) i darzących Ojczyznę przodków zainteresowaniem i przywiązaniem, stanowią nie tylko doskonały materiał empiryczny, ale również dostarczają niezapomnianych wrażeń. Podczas mojego pobytu w Brazylii spotkania takie  ułatwione były zawsze przez księży-misjonarzy z Towarzystwa Chrystusowego dla Polonii Zagranicznej, których pomoc w prowadzeniu badań była nie do przecenienia. Korzystałam nie tylko z ich gościnności, ale również z parafialnych archiwów, gdzie znajdują się bezcenne źródła informacji na temat przybycia, osiedlenia się i losów pierwszych polskich emigrantów. Na podstawie kronik[2]i dokumentów parafialnych, tj. świadectw chrztów, zawartych małżeństw, etc., można prześledzić dzieje całych rodzin, ich pochodzenia, zawieranych małżeństw mieszanych, ilości dzieci, jak również ich umieralności, co oczywiście doprowadza nas bezpośrednio do wniosków dotyczących warunków życia i stopnia zamożności mieszkańców danej parafii. Niejednokrotnie, zebrane w ten sposób materiały można było zrewidować poprzez rozmowy z najstarszymi członkami lokalnych społeczności.

 

Aby omówić pokrótce problem tożsamości lokalnych środowisk polonijnych w strukturach wspomnianych parafii, spróbujmy zdefiniować, trudne do precyzyjnego określenia, zjawisko tożsamości. W tym celu posłużymy się definicjami Z. Bokszańskiego oraz E. Hałas. Zatem, „tożsamość oznacza koncepcję siebie jaką jednostka ma o sobie”(Bokszański 1989: 12), czyli to, co jednostka o sobie myśli, w jaki sposób postrzega samą siebie. W przypadku wspomnianych środowisk emigranckich, chodzi nam przede wszystkim o to, kim potomek emigrantów się czuje i w jaki sposób się określa.

 

Ku mojemu zdziwieniu, zdecydowana większość osób starszych (urodzonych z reguły już na brazylijskiej ziemi) określa się jako Polacy. Są to osoby szczycące się swoim pochodzeniem etnicznym, podkreślające fakt zachowania i pielęgnowania polskich tradycji, przede wszystkim religijnych. Bardzo chętnie mówią po polsku, lgną do przybyszów z Polski, której obraz jest najczęściej mocno wyidealizowany, zadają wiele pytań i opowiadają o sobie i o swoich rodzinach. Równie chętnie prezentują swoją znajomość zwyczajów, pieśni kościelnych i patriotycznych, których część jest już praktycznie w Polsce nieznana. Osoby takie uczęszczają na polskie msze odprawiane raz w tygodniu (lub raz w miesiącu) przez miejscowego proboszcza. Zawsze doskonale wiedzą, co to Święconka, Wielkanoc, Gorzkie Żale, Droga Krzyżowa, Pasterka, Opłatek, Pisanki.[3]

 

Symbole kojarzące się z Polską to miejsca lub osoby związane z kultem religijnym, np. Częstochowa, Jasna Góra, Papież... Starsi ludzie często przejawiają chęć zobaczenia Polski, ale jednocześnie boją się konsekwencji obalenia istniejących mitów. Zdecydowanie wolą pozostać przy schematach, które przetrwały w przekazach ustnych niż rozczarować się wizją kraju, którego nie rozpoznają i nie zrozumieją. Nieliczne wycieczki do Polski niejednokrotnie kończą się szokiem kulturowym i tożsamościowym połączonym z negacją polskości – nie jest to już kraj przodków, ludzie ci nie są w stanie porozumieć się używaną przez siebie XIX-wieczną polszczyzną, czasami są obiektem żartów czy kpin, a Polska nie wita ich z otwartymi ramionami, tak jak to sobie niejednokrotnie wyobrażają. Po powrocie dochodzą do wniosku, że ich miejsce jest w Brazylii i że w Polsce czują się obco. Podobne zjawisko dotyczy młodzieży jadącej do Polski na studia. Czasami, osoby powracające z Polski nie identyfikują się z Polakami, co tłumaczą różnicą między oczekiwaniami wpojonymi przez starszych i własnymi doświadczeniami na miejscu.  

 

E. Hałas (1992: 86) zjawiska związane ze zmianami tożsamości tłumaczy jako procesy naturalne, gdyż „tożsamość nie jest jakąś strukturą w jednostce. Ma charakter interpersonalny, negocjowany i zmienny (...) Zmiana tożsamości to zmiana sposobu definiowania siebie, swej grupy odniesienia i swojego systemu ról.” Jest to zatem zmiana wyjątkowo ważna, czasami drastyczna i mająca poważne konsekwencje, ale dokonująca się w życiu jednostki wielokrotnie pod wpływem różnych czynników zewnętrznych i wewnętrznych. Z takimi zmianami tożsamości stykamy się zawsze analizując tożsamość każdej grupy emigrantów, a zwłaszcza emigrantów w drugim, trzecim czy czwartym pokoleniu. Jest to również specyfiką badań nad Polonią brazylijską, gdzie rola wartości wspólnych jako czynnika kreującego tożsamość danej grupy czy wspólnoty społecznej[4]obejmuje poczucie odrębności i tworzenia całości przez jej członków, ze względu na te właśnie wartości społeczno-kulturowe, wspólne wzorce kulturowe, pamięć przeszłości, wspólne przeżycia i doświadczenia składających się na nie ludzi.

 

W przypadku parafii Towarzystwa Chrystusowego, gdzie wzorce kulturowe są łatwiejsze do zauważenia wobec względnie dużej homogeniczności etnicznej wspólnot, te wartości to: religia katolicka, polskie korzenie etniczne, kultywowanie polskich tradycji i zwyczajów, pamięć o przodkach, ich wyjeździe z Polski i przybyciu do Brazylii, przywiązanie do ziemi pojmowanej nie jako towar czy też, jak to często w Brazylii bywa, jako kapitał inwestycyjny lub nawet spekulacyjny, lecz jako matka i żywicielka (co z kolei wynika z samej charakterystyki emigracji polskiej do Brazylii w XIX wieku).

 

Jak już wspominaliśmy, saga emigrantów, łącznie z wizją Ojczyzny przodków, przekazywane ustnie z pokolenia na pokolenie, stały się silnym spoiwem łączącym wspólnoty polskiego pochodzenia. Opowieści o początkach osadnictwa pełnią rolę heroicznych legend, w których pierwsi polscy emigranci pojawiają się jako ludzie niezłomni: prości, honorowi, religijni, pracowici, wytrwali, uparci, wierni. W świadomości potomków są to, na wzór amerykański, „self-made men”, którzy następnym pokoleniom otworzyli drogę do awansu społecznego (tzw. fenomen ‘from rags to riches’), a Południe Brazylii – ucywilizowali.[5]W lokalnych wspólnotach pełnią oni rolę bohaterów ‘dnia codziennego’, wzorców do naśladowania.[6]

 

Tożsamość lokalnych wspólnot polskiego pochodzenia w parafiach podlega różnego stopnia transformacji wraz z upływem czasu. Najgłębsza zachodzi przy zmianie przez jednostkę religii[7]i systemu wartości przekazywanego z pokolenia na pokolenie. Może też nastąpić kryzys tożsamości, kiedy to upowszechnia się relatywizm, względność wartości i norm. Z reguły na taki kryzys wartości szczególnie podatna jest młodzież i omawiane przez nas wspólnoty nie są tu żadnym wyjątkiem. Jest zjawiskiem naturalnym, że tożsamość następujących po sobie pokoleń emigrantów ma prawo, a nawet musi ulegać zmianie. Nowe pokolenia wychowują się już w zupełnie innych warunkach, nie znają i nie używają tego, tak ważnego nośnika kultury, jakim jest język przodków. Już ich rodzice wstydzą się mówić, wiedząc, że ich polski odbiega od stale rozwijającej się, żywej polszczyzny przybyszów z Europy. Młodzież nie rozumie polskich tradycji i zwyczajów, które wydają się przestarzałe, niemodne; coraz rzadziej utożsamia się z dziedzictwem etnicznym i kulturowym dziadków, którego pozornie nie potrzebuje. Powoli wymierają ostatni świadkowie przybycia Polaków do Brazylii a także ci, którzy historie zapamiętali z ustnych przekazów rodziców. Inny jest też katolicyzm młodych. Mało w nim pozostało z tradycji polskich, jest on bardziej uniwersalny, mniej związany z Polską i polskimi symbolami. Czasami młodzi ludzie polskiego pochodzenia nie wiedzą, że obraz Matki Bożej Częstochowskiej znajdujący się w kaplicy został przywieziony z Polski jako najcenniejszy bagaż emigrantów; nie znają i nie rozumieją jego symbolicznego znaczenia.

 

Młodzi ludzie, opuszczając miejsce urodzenia w celu zdobycia wykształcenia czy zawodu, stykają się z innym światem; kosmopolitycznym, otwartym, prezentującym tak wiele możliwości umiejącym się w nim znaleźć. Bardzo często, aby się w nim dobrze czuć, trzeba wyrzec się swojej ‘lokalności’ i zapomnieć o swoim pochodzeniu i tym wszystkim, co jest związane z pielęgnacją własnych korzeni. Już na początku XX wieku przewidywano taki stan rzeczy: teorie społeczeństwa masowego[8], stwierdzały, że w nowym zindustrializowanym świecie nie będzie już miejsca dla społeczności lokalnych ani grup opartych na podziałach etnicznych.

 

Rzeczywiście, można zaobserwować na podstawie odwiedzonych przez nas parafii, że im bardziej dana społeczność jest zurbanizowana i rozwinięta, tym bardziej rozpada się jej tradycyjna struktura i organizacja; im mniej jest izolowana (przepadek parafii znajdujących się w bliskości ośrodka miejskiego lub przemysłowego lub mających łatwy dostęp do najbliższego miasta poprzez dobrze rozwiniętą komunikację i asfaltowe drogi) tym bardziej staje się heterogeniczna, występują dewiacje od lokalnych systemów wartości, zanika kultura ludowa. Takie społeczności lokalne, dawniej jednorodne pod względem etnicznym, przestają być izolowane i samowystarczalne, tracąc swoje dawne funkcje i spójność wewnętrzną. W miejsce społeczności lokalnej, jednostki doświadczają coraz większej anonimowości. Następuje napływ ludzi z interioru, tworzących nawet w tych, niedużych przecież municypiach, peryferyjne dzielnice nędzy. W związku ze stałym napływem ludności z zewnątrz i jednoczesnym odpływem młodych do szkół i do pracy w większych centrach miejskich, stopniowo rozpadowi ulegają grupy oparte na więzach pokrewieństwa, sąsiedzkich oraz pochodzenia  etnicznego.

 

Z drugiej strony, sytuacja taka może również powodować reakcję odmienną. Wiemy już, że świadomość tożsamościowa charakteryzuje się różnym stopniem intensywności, wytwarza się pod wpływem czynników zewnętrznych i wewnętrznych, a zatem zależy, na przykład, od pozycji danej grupy etnicznej w społeczeństwie, współdziałania między członkami tej grupy oraz obecności liderów zainteresowanych krzewieniem znajomości korzeni wspólnoty.[9]Świadomość wspólnoty i jej oparcie na tradycjach wynikających z pochodzenia etnicznego, może nie tylko spowodować po prostu lepsze samopoczucie należących do niej ludzi, podyktowane dumą ze swego pochodzenia, ale także ułatwić zarządzanie i podejmowanie decyzji z myślą o rozwoju wspólnoty.

 

Wobec globalizacji kultury i wzrastającej anonimowości, grupy etniczne zdają się powoli dostrzegać bogactwo jakie wypływa z możliwości identyfikacji z daną kulturą i siłę wypływającą ze znajomości i dumy z własnych korzeni, z własnego pochodzenia. Stąd rosnąca popularność oddolnych ruchów odradzania polskości, np. ruchu BRASPOL, który szczególną rolę spełnia właśnie w parafiach Towarzystwa Chrystusowego, mając oparcie w miejscowym proboszczu Polaku, lub polskiego pochodzenia.[10]Zresztą, obecność księdza mówiącego po polsku i rozumiejącego polską duszę ma dla większości wspólnot parafialnych polskiego pochodzenia  fundamentalne znaczenie. Wystarczy przytoczyć reakcję ludzi w jednej z parafii, kiedy dowiedzieli się, że nastąpi zmiana proboszcza i że nowy proboszcz nie ma polskiego nazwiska. We wspólnocie zawrzało: „ludzie mówili, że nawet może być czarny a kiedy ksiądz wreszcie przyjechał i okazało się, że jest nasz – blondyn, sympatyczny i mówi po polsku to kamień nam z serca spadł. A potem nam powiedzieli, że on podwójnie nasz; bo Polak i Brazylianin w jednym, tak jako i my. Radziśmy go tu powitać, bo nas rozumnie i my jego lubim.” 

 

Ruch BRASPOL, założony w kilkuset miejscowościach, gdzie żyje ludność polskiego pochodzenia ma za zadanie przypomnieć ludziom o ich polskości, sprawić, by poczuli się dumni z bycia potomkami Polaków i pomóc im żyć w społeczeństwie brazylijskim nie zatracając własnych korzeni. Oczywiście, że im większa liczebność takiej grupy, tym mniejsza tendencja do aktywnego uczestnictwa członków grupy w jej działaniu i pasywność większości członków. Widać to jasno na przykładzie niektórych działających filii BRASPOL, kiedy to duża ilość początkowych członków organizacji, z czasem topnieje, a działalność zamiera ze względu na braki organizacyjne czy też po prostu problemy czysto personalne. Z drugiej strony, liczebność grupy to zawsze jej siła i możliwość wpływania na losy wspólnoty. Im liczebniejsza, tym większa również konieczność tworzenia mniejszych i specjalnych podgrup, sekcji czy oddziałów (prawo Parkinsona), co sprawia, że każdy może wybrać coś dla siebie w szeroko zakreślonych ramach danej organizacji. Aktywiści ruchu organizują spotkania, polskie zespoły folklorystyczne, wieczorki kolędy w okresie Bożego Narodzenia, dzielenie się opłatkiem, malowanie pisanek na Wielkanoc. Warto podkreślić, że wszelkie filie BRASPOL działające na Południu Brazylii są organizacjami otwartymi; nie zamykają się przed napływem członków innych etni. Ponieważ w wielu niedużych miejscowościach jest to jedyna rozrywka dla dzieci i młodzieży, w związku z tym na niedobór tańczących w zespołach, czy uczestniczących w spotkaniach zazwyczaj się nie narzeka, a wśród członków grupy można z łatwością odróżnić potomków Polaków, Włochów, Portugalczyków, Niemców, Murzynów, Japończyków... 

 

Tożsamość etniczna to także poczucie przynależenia do danej grupy ludzi, uczestnictwa w niej, a przede wszystkim odrębności w stosunku do innych grup. Polacy w Brazylii, zwłaszcza na początku kolonizacji, niechętnie zawierali mieszane małżeństwa, a małżeństwo z Murzynami lub caboclos uznawane było za mezalians; z Niemcami rzadko Polacy się bratali ze względu na przywiezione ze sobą ze Starego Kontynentu animozje historyczne. W niektórych wspólnotach nadal, zwłaszcza wśród ludzi starszych, istnieje niechęć do mieszanek etnicznych. Starsi chlubią się swoją ‘czystością etniczną’ i znajomością polskich zwyczajów i języka. Jednak wśród młodych, małżeństwa mieszane są sprawą normalną, a nawet jest ich proporcjonalnie więcej niż małżeństw zawieranych w ramach tej samej grupy etnicznej. I nie należy tego interpretować w kategoriach odchodzenia od korzeni, ale wzbogacania się i swojego potomstwa dziedzictwem kulturowym innej grupy etnicznej, co przecież jest w Brazylii rzeczą zupełnie naturalną.

 

Podsumowując nasze rozważania na temat tożsamości lokalnych wspólnot polskiego pochodzenia na Południu Brazylii, można by powtórzyć za Pawłem Rybickim, że „w rzeczywistości ludzkiej więź społeczna, identyfikacja z daną wspólnotą, objawia się w dwóch płaszczyznach. Jedną stanowią dające się rzeczowo określić wspólności i związki miedzy ludźmi: krwi, pochodzenia i terytorium, języka, kultury w różnych jej dziedzinach, i organizacji zbiorowego życia. Drugą płaszczyznę przedstawiają swoiste stany i akty świadomości: poczucie szczególnej łączności z drugimi ludźmi, czy wzajemnej z nimi zależności, i manifestacje tego poczucia w postawach, zachowaniach, działaniach czy to indywidualnych czy zbiorowych.”[11]

 

Zatem, aby się czuć Brazylijczykiem polskiego pochodzenia, nie wystarczy mówić językiem przodków, znać ich zwyczaje i tradycje. Nie wystarczy mieć świadomość swojego pochodzenia i wiedzieć skąd przybyła do Brazylii babka czy prababka. Nie wystarczy po prostu uczestniczyć w ruchu odradzania polskości. Ale wystarczy poczuć w sobie więź z innymi ludźmi, zacząć się z nimi identyfikować i pokochać to, co niesie w sobie ich kultura. Wtedy łatwiej zrozumieć i uszanować to, co przetrwało wieki. Łatwiej też zapłakać rzucając grudkę czerwonej, brazylijskiej ziemi na trumnę owiniętą biało-czerwoną flagą...  

 

Prof. dr Renata SIUDA-AMBROZIAK - Uniwersytet Warszawski

 

 

Bibliografia:

Bokszański, Z. Tożsamość, interakcja, grupa, Łódź 1989.

Hałas, E. Konwersja. Perspektywa socjologiczna, Lublin 1992.

Rybicki, P. Struktura społecznego świata, Warszawa 1979.

Turowski, J. Socjologia. Małe struktury społeczne, Lublin 1993.

Znaniecki, F. Socjologia wychowania, Warszawa 1973.

 


[1] Omawiając trudne zagadnienie tożsamości lokalnych wspólnot polskiego pochodzenia, posłużono się w niniejszym artykule materiałem empirycznym zgromadzonym jako rezultat badań terenowych na Południu Brazylii. Umieszczone w przypisach fragmenty wypowiedzi z nagranych wywiadów, ilustrują stopień znajomości języka polskiego, świadomości pochodzenia etnicznego i wiedzę rozmówców o swoich korzeniach, jak również znajomość polskiej kultury oraz stopień identyfikacji z Polską i Polakami (fragmenty wypowiedzi  są cytowane w przypisach).

 

[2] Kroniki parafialne, tzw. Livros-Tombo to historia parafii zapisywana przez kolejnych proboszczów. Oczywiście, są to bardzo często świadectwa subiektywne, nacechowane emocjonalnie. Jednak pisane niejednokrotnie w formie osobistych pamiętników proboszcza i przytaczające detale i opisy codzienności pierwszych wspólnot parafialnych, stają się nieocenionym źródłem informacji zarówno o parafianach, działalności misyjnej księży, jak również o nich samych, ich podejściu do pracy wśród emigrantów, ich rozterkach, problemach i codziennych ‘polonijnych zmaganiach’. 

 

[3] W kaplicy zawsze śpiewalim po polsku, ale ja to też taka głupia byłam. Jak w kościele to śpiewałam, ale w domu nie włożyłam na głowę i teraz nie pamiętam jak jest. Ale my modlim się po polsku. W kaplicy zawsze Polska była i różaniec. Do Matki Częstochowskiej modlilim się. Mamy tu jeszcze taki obraz z Polski w kaplicy. Gorzkie Żale mogę zaśpiewać, jak chce. Zawdy na polskie missę chodzę, choć daleko na piechtę.

 

[4] Grupy (wspólnoty) społeczne to ludzie, którzy podzielając wspólne wartości związani są więzią społeczną i tworzą wewnętrzną organizację.(Turowski 1993:78.) 

 

[5] Cytaty z nagrań wywiadów przeprowadzonych z potomkami emigrantów z Polski na Południu Brazylii:.    Jak tu przyszli to sam bór był. Jak chcieli do młyna iść to musieli jeden dzień iść i jeden dzień wracać. Tak bida była tutaj. Na piechtę i na plecach musieli nosić. Teraz dobrze jest tutaj. Ale nasze ojce to tutaj cierpieli, umierali. Teraz przez to my już lepij troche żyjem – dwóch filhów (synów – od autora) do szkół posłałem. W miasto poszli. Salario mają certo na każdy miesiąc. Dobrze żyją. Ja jestem Polska. Mój ojciec ten co umarł też był Polska. Ja jezdem z Italianem żeniata, ale moje dzici wszystkie nauczyłam po polsku gadać, żeby pamiętały. Bo Polska nasza żyła i żyje, dopóki świat światem będzie. Nasze rodzice cierpieli na tej ziemi, ale teraz Bogu dziękujem, podług tych czasów co przyjechali to teraz jest lepiej.  

[6] W wielu miejscach na Południu Brazylii jedynymi pomnikami jakie powstały, to oprócz pomników Jana Pawła II – pomnik pierwszych emigrantów albo pomnik rolnika, czy siewcy.

 

[7] Według prof. Jose Flavio Pessoa de Barros z Uniwersytetu Stanowego w Rio de Janeiro, coraz większa ilość Brazylijczyków pochodzenia europejskiego (w tym polskiego) rozpoczyna inicjację w kultach afro-brazylijskich. Osobiście był on świadkiem, podczas pobytu na Południu Brazylii, inicjacji młodych ludzi polskiego pochodzenia. Z naocznych obserwacji autorki również wynika, że nawet w niedużych municypiach i wsiach istnieje, oprócz parafii katolickiej, wiele innych kościołów, a także sekt.

 

[8] Inna teoria, tzw. społeczności „bezlokalnych” głosiła, że społeczności podlegają procesowi specjalizacji, zatracając jednocześnie swój lokalny zasięg i charakter albo, tak jak głosi teoria transformacji, ulegają zmianom uzyskując w ten sposób nowe znaczenie, tworząc nowe problemy ale pozostając uniwersalnymi.

 

[9] Znaniecki, F. Socjologia wychowania, t.1, Warszawa 1973, s. 38.

 

[10] W każdej grupie społecznej znajdujemy pewne wzorce kulturowe, zgodnie z którymi definiuje się i ocenia członków, a szczególne znaczenie w kształtowaniu tych wzorców mają przywódcy, organizatorzy i wszyscy ci, którzy przewodzą jej działalności: „są nimi intelektualiści w narodzie, politycy w państwie, kapłani w grupie religijnej”.

 

[11] Rybicki, P. Struktura społecznego świata, Warszawa 1979, s. 169.

 

 

Adres

Av. Presidente Franklin D. Roosevelt, 920
Porto Alegre-RS | CEP 90230-002

Kontakt:

Tel.: (51) 99407-4242
(51) 3024 - 6504


email: revista@polonicus.com.br