Zamyślenia polonijne ...


 


 

12 lipca 2007 r. - pełnia brazylijskiej zimy. Wieczorem wieje zimny wiatr i pada drobny deszcz. W towarzystwie ks. rektora Benedykta udaję się do kurytybskiego teatru „Guaira”, gdzie tego wieczoru prezentuje się przed brazylijską i polonijną publicznością zespół polskiego folkloru „Wisła”. Przechodząc z parkingu do teatru odczuwamy przenikliwy chód. Ma się wrażenie, że wilgotne zimno przenika do szpiku kości.  Przypominam więc mojemu współbratu nasz wspólny pobyt w grudniu 1998 roku w Warszawie, gdzie uczestniczyliśmy w sympozjum na Uniwersytecie Warszawskim. Przechodząc wówczas wieczorem ulicami stolicy odczuwaliśmy straszne zimno spowodowane wiejącym ze wschodu przenikliwym wiatrem… To takie emigranta  przeskoki myślowe.

 

 

Wchodząc do teatru „Guaira”, moim „ciekawskim” zwyczajem, rozglądam się po holu, czy nie spotkam jakiejś znajomej polonijnej osoby. Czy mogło być inaczej? Spotykamy znajomych Polonusów, a także naszych brazylijskich i polonijnych parafian. Od małżeństwa Vitora i Any Brochonskich otrzymaliśmy bilety wstępu, jako, że ich 10-letnia córka Cristina tańczy w zespole. Ich starsza córka Julia postarała się dla nas o zarezerwowanie dobrych miejsc blisko sceny. Rozglądam się po widowni. Rzeczywistość podobna do zeszłorocznej. Teatr wypełniony „po brzegi”. Również na balkonach. Dla mnie to znak, że zespół „Wisła” prezentująca polski folklor cieszy się dobrym wzięciem. Zainteresowanie publiczności prezentacją tego zasłużonego zespołu, to znak, że polska kultura przyciąga tak Polonusów, jak i Brazylijczyków. Na widowni zdecydowaną większość stanowi młodzież. Z naturalnej ciekawości, przyglądając się twarzom zebranych, można dostrzec piękne rysy słowiańskie.  Cóż powiedzieć o rysach tych, którzy są owocem mieszanki rasowej?  Właśnie w tym tyglu etnicznym, jaki występuje w Brazylii, spotykamy naszych Polonusów. W moim doświadczeniu emigracyjnym zauważam, że u osób, które posiadają polskie korzenie (już nie wnikam w jakim procencie) występują przejawy zaciekawienia, zainteresowania tym co związane z polskością – w szerokim tego słowa znaczeniu. To, że tego zimowego i zimnego wieczoru opuścili swoje domowe pielesze i przyjechali do teatru, to dla mnie znak, że zew polskości jest mocniejszy, aniżeli wygoda pozostania w ciepłym mieszkaniu. Spotykamy również znajome osoby polskiego pochodzenia, które pokonały kilkadziesiąt kilometrów i przybyły ze swoich miasteczek do Kurytyby, aby podziwiać prezentację piękna polskiego folkloru. To mnie bardzo cieszy, ale i wzrusza. Bowiem, jak sobie wytłumaczyć tę siłę polskości, obecną i jakże żywą, w kolejnych pokoleniach naszych osadników.

 

 

Z pewnością inne były odbiory żywego tańca, piękna strojów i swoistej ich harmonii kolorów, muzyki i śpiewu: przez nas kilkudziesięcioletnich emigrantów, niż tych, którzy tutaj się urodzili w polonijnych, czy etnicznie wymieszanych rodzinach? Przykładowo: z pewnością mieliśmy odmienne skojarzenia my emigracyjni tułacze, niż nasi polonijni współtowarzysze spektaklu, kiedy na rozpoczęcie prezentacji „Wisły”, przy wygaszonych światłach w teatrze, dziewczęta wchodziły korytarzami widowni niosąc w rękach wianki z zapalonymi w nich świecami? Mam duże wątpliwości, czy widownia miała skojarzenia, że to ma związek z polskim zwyczajem wicia i rzucania wianków do rzek podczas świętojańskiego świętowania ludowego? 

 

Ileż było wzruszenia w moim krakowskim sercu, kiedy pojawił się na balkonie trębacz i wykonał „Hejnał mariacki”, aby dać początkiem prezentacji tańca „Lajkonik”??? Przypuszczam, że Polonusi nie mieli tych szczególnych chwil wzruszenia, nostalgii…. Początek melodii przeniósł mnie przed wieżę kościoła mariackiego do Krakowa, gdzie w mojej młodości niezliczoną ilość razy wysłuchiwałem tej znanej melodii. A cóż powiedzieć o każdorazowych odwiedzinach w Kraju nad Wisłą, rodzinnych stron i pobytów w Królewskim Mieście Krakowie? Ten „Hejnał mariacki” wykonany w kurytybskim teatrze „Guaira” spowodował tyle wspomnień, skojarzeń, wędrówek  myślowych pełnych nostalgii i tęsknoty „do kraju tego….”. Czy ktoś potrafi zrozumieć w takich momentach wewnętrzne i jakże osobiste przeżycia emigranckiego serca? Wierzę i jestem przekonany, że mój teatralny sąsiad – ks. Benedykt miał swoje, ale odmienne – od moich - przeżycia. Czy Pomorzanin zrozumie Krakusa? Pewnie nie do końca… A cóż powiedzieć o naszych Polonusach, czy Brazylijczykach? Z pewnością każdy, na swój sposób przeżywał ten spektakl.

 

 

Trzeba przyznać, że prezentacja zespołu „Wisła” była swoistą kulturalną ucztą dla uczestników tego przedstawienia. Bogactwo kolorów strojów wykonanych tutaj na miejscu, lekkość i zwinność tancerzy, wczucie się w rytm muzyki, to wszystko pełne harmonii ubogacało wzrok publiczności. Najwięcej oklasków publiczności zdobywali najmłodsi członkowie zespołu „Wisła”. Już wejście na widownię 3-4-letnich kurytybskich „Krakowiaków i Krakowianek” wywoływało spontaniczne owacje odbiorców tego niecodziennego spektaklu.

 

 

Przy tych jakże osobistych i sentymentalnych wspomnieniach, nie można pominąć występu chóru im. Jana Pawła II i towarzyszącej mu kapeli. Śmiem twierdzić, że wykonywane pieśni ludowe, z tak dużym oddaniem ze strony śpiewaków i muzyków, mniej przemawiały do brazylijskiej publiczności, niż do nas emigrantów…. Jednak ich wykonanie cieszyło się dobrym odbiorem. Z pewnością jeżeli nie słowa, to melodia trafiały do serc tych, których mowa Polan nie jest już znaną….

 

 

Zespołowi „Wisła”: wszystkim jego tancerzom – tym dużym, ale i tym bardzo małym, za trud i tyle serca, które włożyli w prezentację bogactwa polskich tańców regionalnych należy się uznanie i wdzięczność. Zarządowi oraz odpowiedzialnym za choreografię należą się szczególne gratulacje.  Jestem przekonany, że dobry odbiór ze strony widowni był dla wykonawców najlepszym podziękowaniem!

 

 

Występy polonijnych zespołów ukazujących piękno i bogactwo polskiego folkloru jest najczęściej dla brazylijskiej społeczności polonijnej jedynym kontaktem z kulturą polską.  Jeżeli weźmie się pod uwagę, że większość osób będących w 3,4, a nawet 6 pokoleniu emigracyjnym  nie zna języka polskiego. Stąd też nie mają kontaktu z polską literaturą. Nawet ci, którzy znają język swoich przodków i posiadający dostęp do Internetu, nie mogą mieć na bieżąco kontaktu ze współczesnymi przejawami polskiej kultury poprzez telewizję. Niestety polska telewizja, poza kanałem „Tvn24”, który przekazuje „Fakty”, jest dla nas zablokowana. Tylko nie wiemy dlaczego? Nawet telewizja, która powstała, aby być łącznikiem ze społecznością polonijną w świecie:  „Telewizja Polonia” nie dociera na nasz południowoamerykański kontynent. Skąd więc młode pokolenie polonijne ma mieć kontakt ze współczesną polską kulturą? Pozostaje więc tylko folklor. Stąd też boli serce, kiedy słyszy się krzywdzące wypowiedzi niektórych rodaków z Kraju, że brazylijska Polonia ogranicza się tylko do folkloru… Trzeba zapytać, co nasz daleki Kraj czyni, aby promować swoją kulturę nie wobec obcych, ale swoich – właśnie tych, którzy wyrastają z tego samego pnia Polan? Wysiłki czynione przez nasze Konsulaty ciągle są za małe na tutejsze polonijne zapotrzebowania.

 

 

Końcowe spostrzeżenie. Już w nowej polskiej rzeczywistości politycznej ileż oficjalnych delegacji na wysokim szczeblu rządowym, parlamentarnym, odwiedzało Brazylię i spotykało się w różnych miejscach z przedstawicielami tutejszej Polonii. Ile było z ich strony zapewnień o pamięci naszego Kraju o swojej diasporze. Kraju, który będzie zaradzał potrzebom kulturalnym naszej wspólnoty polonijnej. Szkoda, że na ogół te piękne i wzruszające zapewnienia pozostały w sferze zapewnień. Nic więc dziwnego, że w takiej sytuacji brazylijska Polonia zdana jest na samą siebie. Musi sobie radzić na miarę swoich możliwości. Liczne w Brazylii zespoły folkloru polskiego są tego najlepszym przykładem. „Niech żywi nie tracą nadziei….!” Polonia brazylijska też nie traci nadziei, że kiedyś Kraj okaże jej trochę więcej serca, zainteresowania i pomocy. Właśnie dla wspólnego dobra, jakim jest promocji tej samej polskiej kultury!  Patrzymy z pewną zazdrością, jak inne etnie żyjące w tym kraju mają szeroki dostęp do kultury krajów swojego pochodzenia. Czy nie nadszedł już czas, aby nasz kraj zorganizował w Brazylii „Instytut Kultury Polskiej”? Przyjemnie jest słuchać, jak przy różnych okazjach władze brazylijskie podkreślają wkład Polaków i społeczności polonijnej w rozwój tego kraju! W stanie Paraná społeczność polonijna jest najliczniejszą etnią. Co 9-10 mieszkaniec tego stanu ma polskie pochodzenie! Czy z tego względu w Kurytybie, stolicy tego stanu i zarazem uchodzącej za stolicę brazylijskiej Polonii nie powinien istnieć „Instytut Kultury Polskiej”? Instytucja ta miałaby wielki wpływ na całą brazylijską społeczność polonijną! Byłby to nośnik polskiej kultury promieniujący na - wielką i zarazem otwartą na kulturę - Brazylię.

 

Brazylijska społeczność polonijna chciałaby mieć większy dostęp do bogatego dziedzictwa kulturowego kraju swoich przodków! Czy Kraj usłyszy to jej wołanie i pragnienie?

Zdzisław MALCZEWSKI TChr

 

Adres

Av. Presidente Franklin D. Roosevelt, 920
Porto Alegre-RS | CEP 90230-002

Kontakt:

Tel.: (51) 99407-4242
(51) 3024 - 6504


email: revista@polonicus.com.br